Nazywam się András Csikós, mam 37 lat. Na mojej wizytówce (gdybym ją miał) widniałby tytuł lekarza rodzinnego i nurkowego. Dodatkowo określiłbym się jako rezydent medycyny ratunkowej. Resztę trudniej sprecyzować.
Moja praca wiąże mnie z Kaposvár, choć ze względu na rodzinę kursuję między Kapos, Budapesztem a francuskim regionem Grand-Est.
Przez długi czas byłem sportowcem amatorem – weekendowe wycieczki i jazda na rowerze urozmaicały mój kalendarz. Potem pojawiły się dojazdy rowerem, aż w końcu zaangażowałem się na wyższym poziomie... a dlaczego?

Otóż przez większość dotychczasowego życia byłem otyły. Nawet gdy się ruszasz, jeśli nie dostosujesz diety do swoich potrzeb... do tego brak wiedzy, stres, nieodpowiednie mechanizmy radzenia sobie... krótko mówiąc: na trzecim roku studiów ważyłem 138 kg. Potem – z jakiegoś tajemniczego powodu – długo nie stawałem na wagę.
Wtedy zacząłem nadrabiać braki – jeśli chodzi o wiedzę, ruch i dietę. Od tego czasu ważę stabilnie poniżej 90 kg. Bieganie, wędrówki i kettlebell to teraz moje główne formy aktywności. Jeśli w końcu nauczę się pływać, spróbuję triathlonu!
Z Hammerem zetknąłem się podczas różnych wydarzeń i do tej pory nie zawiodłem się na ich produktach – wręcz przeciwnie, widzę, że przy odpowiednim stosowaniu mają jeszcze większy potencjał... a ja razem z nimi.
Obecnie zmagam się z biegami terenowymi. Dotąd mój rekord to 68 km, z czego nadal jestem bardzo dumny i czerpię z tego radość. Moim aktualnym celem jest przebiec ponad dwa razy tyle... ta przeklęta tabletka potoczyła się naprawdę daleko. Poza tym jestem dumny z tego, że dzięki zmianie stylu życia naprawdę czuję się dużo lepiej i że mogłem zainspirować wiele osób w swoim bliższym i dalszym otoczeniu.
Tym, którzy dopiero zaczynają lub szukają swojej drogi, chciałbym przekazać, że nie trzeba dążyć do perfekcji. Wystarczy pokonać siebie z zeszłego tygodnia. Spokojnie i stopniowo można osiągnąć swoje cele, nawet jeśli – ujmijmy to delikatnie – twoja codzienność w tym zakresie nie jest idealna.