Hammer Gel kontra hydrogél
Czym jest hydrogél i dlaczego stał się tak popularny?
Pomysł na „hydrogél” jest banalnie prosty: weź żel, rozcieńcz go większą ilością wody, spraw, by był bardzo łatwy do przełknięcia i obiecaj, że podczas biegu nie trzeba będzie dodatkowo popijać. W praktyce oznacza to najczęściej, że w saszetce pływa sporo fruktozy i glukozy z dodatkiem zakwaszaczy i substancji żelujących (np. guma gellanowa), w przyjemnie płynnej konsystencji. To wygodne rozwiązanie, a przy intensywnym wysiłku dla wielu osób wydaje się „przyjaźniejsze”, bo rzadszy roztwór szybciej opuszcza żołądek. Jest jednak pewien efekt uboczny, o którym mówi się rzadziej: kiedy taka saszetka „dociera” do żołądka, ten nagle otrzymuje dużą dawkę prostych cukrów. Ten szybki napływ cukru może wywołać gwałtowny wzrost poziomu glukozy we krwi, obciąża osmotycznie zawartość żołądka, a za wygodą łatwo mogą się kryć wzdęcia, uczucie „chlupotania”, mdłości czy nagły spadek tempa. Więcej wody samo w sobie nie oznacza mądrzejszego nawodnienia: wtedy energia i płyny są połączone, nie możesz osobno regulować, ile czego potrzebujesz. W chłodzie łatwo przyjąć zbyt dużo płynu, a w upale i tak trzeba dodatkowo pić – czyli znika magia „po prostu otwieram i biegnę”.
Czym różni się Hammer Gel?
Hammer Gel bazuje na maltodekstrynie, czyli złożonym węglowodanie, który może dostarczać energii bardziej równomiernie i przewidywalnie niż koktajle fruktozowo-glukozowe. Różnicę czuć już w ustach: enzym amylaza obecny w ślinie zaczyna rozkładać maltodekstrynę już przy pierwszym łyku, więc jeśli nie połykasz od razu, tylko pozwolisz jej przez kilka sekund działać w ustach, wstępne trawienie już się zaczyna. To z jednej strony daje szybkie uczucie energii, z drugiej – mniej obciąża nagle żołądek. Filozofia Hammera jest do tego dopasowana: paliwo, płyny i elektrolity przyjmujesz osobno. Żel dostarcza energii, wodę pijesz osobno, dostosowując ilość do temperatury i poziomu pocenia, a elektrolity uzupełniasz celowo. Dzięki temu każdy z trzech elementów ustawiasz precyzyjnie i niezależnie, nie zmuszasz żołądka do przyjmowania stałej, uniwersalnej „mieszanki”.
Dlaczego to problem, gdy główną rolę odgrywają proste cukry?
Fruktoza i glukoza działają szybko, poziom cukru we krwi równie szybko się podnosi – i równie szybko może spaść. Przy krótszym wysiłku czasem to nie przeszkadza, ale przy wytrzymałościowym celem jest, by energia docierała równomiernie, a żołądek pozostał spokojny. W hydrogélu rozcieńczone proste cukry błyskawicznie trafiają do żołądka, powodując nagłe obciążenie osmotyczne. Ten „szok cukrowy” nie tylko pogarsza samopoczucie, ale też wpływa negatywnie na wydajność: wahania poziomu energii zaburzają rytm, rozpraszają i zwiększają ryzyko problemów trawiennych. Natomiast maltodekstryna uwalnia glukozę stopniowo, a ponieważ rozpad zaczyna się już w jamie ustnej, jest mniejsze ryzyko, że do żołądka trafi nagła, duża „kula cukru”.
„Ale dla mnie hydrogél łatwiej się przełyka”. – co na to Hammer?
To wrażenie jest zrozumiałe: rzadki, lekko kwaśny, żelowy produkt rzeczywiście łatwo przechodzi przez gardło. Pytanie, jaką cenę za to płacisz. Jeśli energia i woda zawsze trafiają razem, tracisz kontrolę. W chłodzie niepotrzebnie przyjmujesz dużo płynu wraz z energią, w upale musisz i tak dodatkowo pić, więc „wygoda” obraca się przeciwko tobie. W Hammerze komfort osiągamy nie przez rozcieńczanie żelu, ale przez odpowiednie stężenie i timing. Sztuczka jest prosta: Hammer Gel „aktywujesz” w ustach przez kilka sekund, popijasz łykiem wody, a ilość płynów w ciągu godziny dostosowujesz do pogody. Organizm to lubi, bo nie mieszamy wszystkiego razem; tempo trawienia pozostaje optymalne.
Dlaczego Hammer nie produkuje hydrogélu?
Ponieważ stoi to w sprzeczności z podejściem systemowym, które wynika z fizjologii. Gdybyśmy dodali dużo wody do żelu, połączylibyśmy energię z nawodnieniem i natychmiast stracilibyśmy możliwość precyzyjnego dostosowania. W rzeczywistości, na trasie (szczególnie podczas długich zawodów w zmiennych warunkach) jest to wada: albo przyjmujesz zbyt dużo płynu razem z energią, albo za mało – oba przypadki pogarszają komfort żołądka i wchłanianie. Ponadto, aby uzyskać teksturę hydrogelu, zwykle potrzebne są dodatki technologiczne; natomiast celem Hammera jest prosta, czysta receptura, bez dodatku rafinowanego cukru, sztucznych słodzików, barwników, aromatów i konserwantów. Nie wierzymy w „laboratoryjne sztuczki”, tylko w oddzielnie regulowany trójkąt energia–płyn–elektrolity.
Jak to wygląda w praktyce, kiedy naprawdę ma znaczenie?
Na pół godziny przed startem możesz sięgnąć po porcję Fully Charged oraz porcję Endurolytes lub Endurolytes Extreme, aby w pierwszych minutach zapewnić sobie stabilny poziom energii, krążenie krwi i równowagę elektrolitową. Na trasie większości sportowców najlepiej sprawdza się dostarczanie 120–160 kalorii na godzinę; przy większej masie ciała lub wyższej intensywności – zwłaszcza powyżej 85 kilogramów – realny zakres to 160–240 kalorii. Ilość płynów dostosowujesz do pogody i własnego pocenia się – zamiast szerokiego zakresu od pół do prawie litra, pozostań przy bezpiecznym przedziale 500–800 ml na godzinę i nie przekraczaj 850 ml. Elektrolity dostosowujesz za pomocą produktów Endurolytes; w cieplejsze dni i przy „słonym” poceniu potrzebujesz ich więcej, w chłodniejsze – mniej. Przy wysiłku powyżej trzech godzin Perpetuem może stać się głównym źródłem energii, dzięki czemu woda i elektrolity pozostają oddzielne, a poziom energii jest stały.
Nauka „przeżuwania” – mały trik, wielki efekt
Jedną z niedocenianych zalet Hammer Gel jest to, że maltodekstryna nie czeka niecierpliwie na żołądek: zaczyna się rozkładać już w jamie ustnej pod wpływem enzymu amylazy. Jeśli nie połykasz zawartości saszetki jednym ruchem, lecz pozwolisz jej przez kilka sekund „popracować” w ustach, a następnie popijesz wodą, energia zostanie dostarczona szybciej i „kulturalniej”. Ta metoda szczególnie sprawdza się przy wysokim tętnie, gdy żołądek jest ospały, a każdy łyk się liczy. W języku sportowym: mniej dramatu, więcej watów.
Co zostaje na koniec, jeśli zdejmiemy cały hype?
Hydrożel jest wygodny, ale ceną za to jest zwykle to, że duża ilość fruktozy i glukozy trafia naraz do żołądka, co przewidywalnie zwiększa ryzyko skoków cukru i nieprzyjemnych objawów trawiennych. Hammer Gel natomiast wykorzystuje złożone węglowodany, wstępne trawienie w jamie ustnej i osobno regulowaną strategię woda–elektrolity, dzięki czemu energia jest dostarczana bardziej równomiernie, masz większą swobodę, a żołądek jest wdzięczny. Jeśli myślisz długoterminowo, to nie jest subtelna różnica, lecz przewaga, która decyduje o rytmie całego biegu czy jazdy. Mówiąc inaczej: biegaj Ty, nie Twój poziom cukru. A jeśli na punkcie odżywczym zostanie Ci jeszcze siła na uśmiech, zrozumiesz, dlaczego Hammer nie produkuje hydrożeli.